Grey man. Na celowniku – Mark Greaney

Nie mogłem przecież nie przeczytać następnej części przygód Grey mana, wszak pierwsza zakończyła się tak obiecująco, a i przecież film sugeruje, że może dalej będą kręcić. Jak coś się dobrze sprzedało, to koniecznie musi mieć kontynuację. Czy w tym wypadku seria będzie udana, bo podobno jest już 10 powieści? No niestety ja chyba do jej fanów nie będę się zaliczał, książka mnie nie porwała.


Oczywiście, że jest to zgrabna powieść sensacyjna, ale trochę przesadzili z tą dobrocią głównego bohatera i z tym jego kośćcem moralnym. Facet bez zmrużenia oka dobija rannych (żeby się nie męczyli – jakiś dobry samarytanin), a potem rozczula się nad losem krwawego dyktatora i za wszelką cenę chce go oddać w ręce sprawiedliwości. Niby, by ocalić kraj przed wojną domową, co obraża samodzielne myślenie każdego człowieka, bo ta wojna i tak by wybuchła.


Z kolei jego szef zachowuje się jak prawdziwy komunista. Dostaje rozkaz i musi go wykonać bez względu na to, że sam przy tym zginie. Ten z kolei nie ma żadnych wahań moralnych, żadnych wątpliwości. Partia byłaby z niego dumna! A zawsze na filmach pokazują tych amerykańskich super komandosów jak ludzi samodzielnie myślących, inteligentnych i co tam jeszcze dobrego da się o nich powiedzieć. A tu taka zmiana. Nie wiem, czy to ma służyć za jakiś kontrast dla głównego bohatera – jeżeli tak, to zdecydowanie przesadzony.


„Wzruszająca” jest również pracownica Międzynarodowego Trybunału Karnego, która wymyśliła sobie przygodę życia i samodzielnie jedzie w najniebezpieczniejszy rejon świata, by odkryć prawdę i znaleźć dowody na złych ludzi. Naprawdę? I spotyka takiego szarmanckiego zabójcę, który ratuje ją z opresji. Mnie się to troszkę nie klei. Z czasem pani również porzuca swoją chęć wymierzania sprawiedliwości każdemu i za wszelką cenę i odpuszcza naszemu bohaterowi. Zapewne zaimponował jej swoją skutecznością i dobrym sercem, ale z randki ucieka (no cóż, ma powody…). Akcja w Wenezueli i wiara w jej efekt to kolejna z naiwności fabuły, ale musimy przecież poczuć, że gdzieś tam dobro może zatriumfować, chociaż nagłówki gazet przekonują nas o zgoła czymś innym.


Nie można powiedzieć, żeby wszystko było złe. Akcja, w której biorą udział komandosi, coś jak „Helikopter w ogniu” jest zgrabnie opisana i przy tym realistyczna, co podnosi walory książki. Goście naprawdę sobie radzą, nie są nieśmiertelni, ale ten fragment odpowiada naszym wyobrażeniom i być może rzeczywistości.
Trafne są też spostrzeżenia bohatera odnośnie wszelkich błędów w ochronie osób czy miejsc lub nietrafionych działaniach, to podkreśla jego profesjonalizm i sprawia, że wierzymy, że poradzi sobie z przeciwnościami i pokona wszystkich wrogów… wcześniej czy później.


Literatura sensacyjna dostarcza nam mnóstwo takich bohaterów poczynając do Rambo, Bourna czy wreszcie Ethana Hunta czy nawet Jacka Ryana, ale za to daleko mu do Jamesa Bonda! Pytanie czy przyjmie się tak samo i tak samo zaistnieje w wieloodcinkowej serii? Co do książek nie ma już wątpliwości, jak będzie z filmami zobaczymy. No dobra, sprawdziłem u „wujka google” – w tym roku premiera „Grey mana 2” – tak więc moja nie do końca przychylna opinia nie zgadza się z odczuciami Netflixa. Zresztą w poprzedniej recenzji zastanawiałem się czy aby film nie lepszy od książki. Może coś w tym jest? Zobaczymy, chociaż chyba jednak nadal wolę książki…

2 comments on “Grey man. Na celowniku – Mark Greaney

  1. Komek pisze:

    Nieźle. dziesięć powieści!
    Czekam na film!

  2. A k pisze:

    ..Ten wątek z kobietą powtarza się często…

Dodaj komentarz