Pamiętniki żołnierzy batalionu AK – „Parasol”

Literatura poświęcona walce z okupantem jest dość obszerna. Wszystkie głośniejsze akcje żołnierzy AK są wielokrotnie opisywane i filmowane, to samo dotyczy powstania warszawskiego. Co innego jednak, gdy rzecz jest opisywana przez samych uczestników tych zdarzeń lub ich bliskich. A ten punkt widzenia prezentuje właśnie ta książka.


Część opisów bywa pisana prostym, wręcz szkolnym językiem, część to zwięzłe żołnierskie sprawozdania, wreszcie inna część to czasami dobra literatura sensacyjna. Wszystko jednak tchnie zdecydowanym autentyzmem, nie ma ubarwień, niepotrzebnych dywagacji, wiadomości są z „pierwszej ręki”.


Generalnie przez te wszystkie opowieści przebija ogromny smutek po tych co zginęli, a jest ich przecież mnóstwo. Z drugiej strony jednak czuć dumę ze spełnienia obowiązku, ogromny patriotyzm, poświęcenie się dla Ojczyzny. Tu nie ma żadnych wahań pod tym kątem, tu nie ma miejsca na wątpliwości. Wszystko jest jasne i proste – jest wróg, z którym trzeba walczyć, i to walczyć do samego końca.


Książka opowiada o zakończonej historii, ale wydaje się być nieprawdopodobnie aktualna. Aktualna poprzez swoje przesłanie. Przyszło nam żyć w Europie, gdzie słowo patriotyzm jest słowem podejrzanym, armie nie istnieją, chętnych do walki coraz mniej. Do tego hedonizm, porzucenie religii, w sumie wszystkie cechy jakie posiada upadające imperium. Do tego prawie u bram stoi zdecydowany wróg, dla którego nie ma barier i przeszkód, który nie ma celów ostatecznych.


Czy zdołamy się obudzić czytając takie książki? Coraz bardziej w to wątpię. Zresztą jeszcze trochę przetrzebi się listę lektur szkolnych i już nie będzie czego czytać. Nie wiem czy to prawda, ale gdzieś napisano, że młodzież wychodząca z filmu „Kamienie na szaniec” stwierdziła, że chętnie przeczytałaby książkę na jego podstawie. Nic dodać, nic ująć, niestety.


Nadzieja w tym, że jakby co, to rzeczywiście nasza niechęć (bardzo delikatnie rzecz ujmując) do Rosji spowoduje, że damy odpór czekając na sojuszników, którzy znowu nie nadejdą, ale jednak jakoś wytrzymamy, może dzięki opatrzności bożej…?


Wracając do lektury. Ostatnie rozdziały to bardzo ciekawe studium dotyczące domniemanej zdrady jednego z członków organizacji. Walka o dobre imię z bardzo udokumentowanymi dowodami. Przy okazji jednak wychodzi na jaw rzadko ujawniana ilość konfidentów gestapo, którzy doprowadzili do setek aresztowanie działaczy podziemia. Życie, nawet podczas okupacji nie było tylko czarno-białe. Nie byli tylko bohaterowie i okupanci. Byli też konfidencki, szmalownicy i hołota maści wszelakiej, ale była mimo wszystko marginesem.


Czas na powstanie warszawskie. Tyle opinii na jego temat, tyle różnych zdań, ale poświęcenie powstańców nigdy nie zostanie zapomniane. Kiedy czyta się o walkach o jeden dom, o wielokrotnym traceniu i zdobywaniu pozycji, ciężko to wszystko ogarnąć chłodnym okiem. Pewnie nigdy do końca nie przepracujemy tego wydarzenie i tak naprawdę nie wyciągniemy z niego właściwych wniosków.


Na koniec została przypomniana poezja wojenna. Nie Baczyński, nie Gajcy, ale Ziutek, autor „Czerwonej zarazy”, która stała po drugiej stronie Wisły i czekała aż powstanie do końca upadnie, cały czas łudząc pomocą. A najlepsi młodzi ludzie ginęli każdego dnia.


Kwintesencją tej książki, a zarazem jej mottem powinny być słowa: „dajcie mu poduszkę, przecież niesiecie bohatera”. Kto przeczyta, będzie wiedział o co chodzi. Warto nawet tylko dla tych fragmentów. Jakże ciągle nie dodawać mojego, czasami zapominanego motta, że warto czytać i jak bardzo warto czytać.

2 comments on “Pamiętniki żołnierzy batalionu AK – „Parasol”

  1. Komek pisze:

    Zgadzam się z Łukaszem – takich książek nigdy za wiele.
    I ważne żeby czytali je również (lub przede wszystkim) młodzi, co chyba nie jest takie częste.

  2. 37dni pisze:

    To kolejna ksiązka w tematyce historycznej, która zorientowana jest na II wojnę światową. Niezwykle to ważne aby przypominać tę historię, tych wszystkich ludzi, którzy w znacznej mierze poświęcili swoje życia dla naszej wolności.
    Nie będę dziś analizował treści tej recenzji bo nie o to chyba chodzi. W pełni zgadzam się ze stawianymi przez Ciebie Tomaszu, tezami.
    Dzięki tej recenzji przypomina mi się poezja Baczyńskiego śpiewana przez Melę Koteluk. Gdzieś wokół uszy krąży mi Krzysztof Zalewski…

    Łukasz Głowacki

Dodaj komentarz